Są trzy motywy nad Bugiem, które najbardziej lubię fotografować. Mgły, stare drzewa (najlepiej dęby) oraz pychówki. Dziś kilka słów o drewnianych łódkach, które pozostawione gdzieś przy brzegu rzeki stanowią jak dla mnie interesujący element nadbużańskiego krajobrazu.
Jednym z kilku moich ulubionych miejsc do którego lubię jeździć, aby wykonać zdjęcia pychówek jest Drogoszewo. Położone niedaleko Wyszkowa oferuje niezapomniane widoki na starorzecze rzeki.
Tak naprawdę niewiele poznałbym od tej pozytywnej strony Drogoszewa. Na szczęście staram się osiągać wyznaczone sobie cele, a jednym z nich było właśnie zrobienie zdjęć w tej wsi. Kiedy jednak jadąc tutaj po raz pierwszy zapytałem kilka osób przed wjazdem do Drogoszewa w którym miejscu najlepiej dojechać do rzeki, każda z nich mówiła, że wszystko jest mocno zarośnięte, że nie ma za bardzo wjazdu i że najlepiej pojechać do Wyszkowa. Ale mapa wskazywała mi, że rzeka płynie gdzieś niedaleko więc uznałem, że muszę ją odnaleźć. Jeden chłopak wskazał, abym spróbował jechać na Deskurów i tam poszukał jakiegoś zjazdu w prawo. Gdy mijałem spacerujące osoby jedna z kobiet powiedziała: „Niech Pan skręci w prawo na prywatną posesję, jest tam mój mąż, na pewno Pana wpuści i tam będzie miał Pan zejście do rzeki”.
Tak też uczyniłem i w ten sposób poznałem przy okazji Artura, który dodatkowo zaproponował, że kiedyś możemy przepłynąć jego łódką po Bugu np. podczas wschodu słońca, abym miał ciekawe zdjęcia. Opowiedział mi kilka rzeczy o Bugu, pokazał gdzie znajduje się starorzecze.
Na odchodne rzekł „Myślę, że będziesz miał tutaj duże pole do popisu”. Przyznam, że podziałało to na mnie motywująco, by przywieźć stąd ciekawe ujęcia. Poszedłem w przeciwną stronę do starorzecza i zauważyłem drewnianą łódkę. Tak powstały moje pierwsze kadry z pychówkami – jedne z moich ulubionych w tej kategorii.


Tego dnia, pod koniec mojego pobytu – miałem miłą niespodziankę. Do drewnianej łódki zacumowanej przy brzegu dołączyła kolejna. Bo oto wędkarz przypłynął do brzegu o zachodzie słońca i pozostawił swoją łódź przy tej drugiej. „I jak, ładny zachód?” – zapytał. Potwierdziłem i chwilę porozmawialiśmy. Wspomniany człowiek zamierzał złowić szczupaka i wypłynął swoją łodzią w takie rejony rzeki, w której była szansa na jego złowienie, ale ostatecznie próba zakończyła się niepowodzeniem. Po zakończonej miłej pogawędce ustawiłem aparat na statywie, aby ująć pozostawione łódki bardziej z góry. Drzewo było w samym środku kadru.

Na sam koniec podwiozłem Artura w stronę Rybienka i zapewnił mnie, że mogę zawsze przyjechać i zrobić zdjęcia kiedy tylko zechcę, co mnie ucieszyło. Wiedziałem bowiem od tej chwili, że miejsce to ma niezwykły potencjał do fotografowania.
Szczególnie oczekiwałem na jesień. To jedna z tych pór roku, które dzięki fotografii polubiłem najbardziej. Kadrów w Drogoszewie wykonałem wiele. Bardzo ciekawie wygląda tutaj krajobraz. W ramach wyjątku (bo to w końcu tekst o pychówkach) podam jeden przykład zdjęcia poniżej.

Jesienne pychówki prezentowały się wyjątkowo – tym bardziej, że zobaczyłem dwie kolejne – były zacumowane tuż obok tych przy drzewie.



Tych powrotów do Drogoszewa było wiele. I to co mnie zaskakiwało, to fakt, że często udało się przywieźć nowe kadry. Mimo, że to miejsce fotografowałem wiele razy – zawsze pojawia się coś zaskakującego z czym można wrócić jeśli chodzi o fotografię (w tym miejscu uczynię wyjątek numer dwa, czyli zaprezentuję dowód potwierdzający moją powyższą tezę) – w postaci zdjęcia „niepychówkowego”.

Wróćmy jednak do tematu głównego. Kolejne zdjęcia wykonane między innymi latem oraz ponownie jesienią.



Również niedaleko Wyszkowa znajduje się kolejne miejsce, w których można zobaczyć omawiany przeze mnie motyw nadbużańskiego krajobrazu. Kamieńczyk. To w tej wsi rzeka Liwiec wpada do Bugu.

Skoro było wiosennie, letnio i jesiennie, to mając świadomość, że przecież strona dotyczy czterech pór roku – krótki „przerywnik” w postaci zimy.
Drohiczyn. Jedno z wielu przepięknych miejsc z widokiem na rzekę Bug. Na kadrze, który zaprezentowałem poniżej – Górę Zamkową mamy w tle.


Kończąc ten wątek muszę wspomnieć o miejscu, które odkryłem dwa lata temu. Nie spodziewałem się, że natknę się w nim na samotne pychówki. Do tych zdjęć mam szczególny sentyment, ponieważ bardzo wiele wysiłku kosztowało mnie, by dotrzeć w to miejsce. Najpierw musiałem pozostawić samochód gdzieś na skarpie, przejść przez posesje, których pilnowały psy raczej nastawione niekoniecznie miło na jakiegoś obcego z aparatem i statywem, by na sam koniec schodzić „na ląd” po stromym, zabłoconym zboczu skarpy. Ostatecznie „wylądowałem” z pewnej wysokości na powierzchni ziemi mając przy tej okazji zabłocone spodnie na tyłku, ale przy takim widoku – tego typu poświęcenie, to nic szczególnego. Kadry pozostały, a spodnie później wyprałem. Nie w rzece.




Jestem ciekawy czy macie swoje ulubione miejsca, w których znajdują się pychówki?